10/21/2013

Myśliwi i ekolodzy w obronie przyrody- czyli o potrzebie edukacji wśród braci łowieckiej

Skuszony swego czasu przez znajomego poszukiwaniem ciekawych materiałów dotyczących łowiectwa, natrafiłem na artykuł  zamieszczony w miesięczniku Brać Łowiecka (BŁ 9/2009r.). W  tekście Bogusława Kaczorowskiego, myśliwego z 50 letnim stażem, zwrócono uwagę na bierność i konserwatywny brak zaangażowania myśliwych w ochronę przyrody oraz niski poziom akceptacji społeczeństwa dla polskiego łowiectwa.



Artykuł jest dosyć przełomowy i wyłania się z niego krytyka Polskiego Związku Łowieckiego oraz prześmiewczego podejścia członków PZŁ do współczesnej ekologii. Zmusza do refleksji nad poziomem wiedzy przyrodniczej myśliwych oraz przesłankami które nimi kierują w zajęciu którego się podjęli. Jest to głos myśliwego skierowany do kolegów po fachu i dlatego też ma o wiele bardziej znaczący wydźwięk niż wypowiedziany przez przedstawicieli obrońców przyrody. Warto zwracać uwagę na takie wypowiedzi. Poniżej treść artykułu z kilkoma fotografiami dokumentującymi współczesne łowiectwo na świecie.

Pasja to trochę za mało

10lat temu, w czerwcu 1999r., BŁ zmieściła mój tekst pt. "Sport?", w którym skrytykowałem nazywanie łowiectwa sportem i napisałem m.in.: "Przekładam władzom łowieckim propozycję, by dla myśliwych został wprowadzony obowiązek szkolenia przyrodniczego. Przecież nie może być tak, że my, myśliwi, gospodarujący częścią przyrody, jaką jest zwierzyna, nie orientujemy się w podstawowych zagadnieniach przyrodniczych, że nie reagujemy  sposób właściwy na zniszczenia fauny i flory dokonywane w naszych łowiskach, że nie przeciwdziałamy potencjalnym zagrożeniom".

Afryka


Czy dziś, po 10 latach, coś w tej materii się zmieniło? Obawiam się że niewiele. Tak naprawdę to od myśliwych wcale się nie wymaga dużej wiedzy przyrodniczej ani działania w sytuacjach zagrażających środowisku.
Jestem myśliwym od 50 lat i pamiętam, że gdy jeszcze istniały powiatowe rady łowieckie, jako członek takiej organizacji byłem zapraszany na konferencje czy narady zwoływane przez władze powiatowe i mogłem skutecznie interweniować w różnych sprawach związanych z przyrodą. Opowiem o jednej z nich.

Ameryka Południowa


Oto na jedną z narad przybył z województwa jakiś inżynier meliorant, który zaproponował władzom powiatu uregulowanie rzeczki Kosy przepływającej przez Dębno Lubuskie i wpadającej do jeziora znajdującego się w środku miasta. Zdaniem inżyniera miało to zapobiec zamulaniu się jeziora. Zabrałem wówczas głos  i stanowczo sprzeciwiłem się regulacji całej rzeczki, wymieniając jej walory przyrodnicze i  udowadniając, że będzie bardziej zamulała jezioro, bo dopóki nad jej brzegami i w nurcie znajdują się drzewa, krzewy oraz inne rośliny, to głównie one zatrzymują różne organiczne zanieczyszczenia płynące jej korytem. Inżynier musiał się zgodzić z moją argumentacją i regulacji zaniechano.Takich interwencji było wtedy wiele ze strony naszej rady. Teraz powiatowych rad nie ma, a koła łowieckie rzadko interesują się takimi sprawami i nieczęsto są zapraszane na narady lokalnych władz. A szkoda.
W numerach 3 i 4 "Łowca Polskiego" z bieżącego roku ukazały się dwa artykuły, w których podano, jak nas, myśliwych, ocenia społeczeństwo. Dane na ten temat zebrał instytut badawczy Pentor. Niestety, tylko 2 proc. respondentów powiedziało, że myślistwo kojarzy im się z dokarmianiem zwierząt, opieką nad nimi i dbaniem o środowisko. Większość ankietowanych albo niewiele wiedziała o myślistwie, albo wypowiadała się się o nim negatywnie. I niestety są to moim zdaniem rezultaty właśnie braku wiedzy oraz aktywności przyrodniczej nas, myśliwych.

Azja


Oto sam autor jednego z tych artykułów skarży się niejako, że tylko 10 proc. ankietowanych ocenia naszą pasję w kategoriach wartościujących. Pozostałe 90 proc. ocenia nas inaczej.
Szkoda, ze w ankiecie zabrakło pytań, które mogłyby dać odpowiedź na to, jaką opinię o myśliwych mają osoby z wykształceniem przyrodniczym. Wydaje mi się bowiem, że ich zdanie jest bardzo ważne.
We wspomnianym tekście mają uwagę przykuło też powtarzane przez autora sformułowanie "nasza pasja". No cóż, pasja jest bardzo ważna dla wykonywania wszelkich działań. W moich łowieckich poczynaniach także odgrywa ona dużą rolę. Ale osobom postronnym nie możemy tłumaczyć naszych polowań jako realizowania pasji, bo wtedy będziemy oceniani jedynie jako pasjonaci strzelania a nie ludzie działający dla dobra przyrody. Na przykład, gdy na wystawach prezentowane są osobniki selekcyjne, obok powinny być zamieszczone informacje dla osób nie znających przedmiotu, że są to zwierzęta niepotrzebne, a nawet mogące szkodzić w łowiskach- i takie są przez myśliwych odstrzeliwane.
Jeśli będziemy się prezentować społeczeństwu jako pasjonaci, hobbyści czy sportowcy, to nadal będzie panowało przekonanie, że nie robimy nic dobrego dla przyrody. A ludzie coraz bardziej angażują się w jej ochronę. W "Gazecie Wyborczej" z maja br. ukazał się artykuł Adama Wajraka pt. "Wielka lekcja Rospudy" w którym autor- sam ekolog i aktywny działacz na rzecz ochrony przyrody- pisze: "Ale to nie my (to znaczy nie tylko ekolodzy- przyp. BK) powstrzymaliśmy buldożery. Zrobili to działacze organizacji pozarządowych, naukowcy, inżynierowie i prawnicy. Zbierający dane, lobbujący w Brukseli, szukający argumentów naukowych i prawnych."

Grenlandia


Niestety, wśród wymienionych w artykule organizacji zabrakło PZŁ. Źle się stało, że nasz Związek zupełnie nie był zainteresowany ochroną obiektu przyrodniczego, niewątpliwie leżącego w jakimś obwodzie łowieckim.
Często mi się zdarza słyszeć lub czytać wypowiedzi myśliwych krytykujących poczynania ekologów. Na przykład wyśmiewano, że przywiązywali się do drzew w obronie jakiegoś elementu przyrodniczego. Chciałoby się zapytać, co mogli zrobić, gdy w naszym kraju były czasy, że prawie nikt nie reagował na ciągłe zniszczenia przyrody? Dobrze byłoby, abyśmy my, myśliwi, byli sprzymierzeńcami ekologów i sami obserwowali, co złego dzieje się w naszych łowiskach, a także odpowiednio na to zareagowali. Będziemy wtedy niewątpliwie  lepiej oceniani przez społeczeństwo, które- jak to wykazała sprawa Rospudy- zaczyna znać się na przyrodzie.
Bogusław Kaczorowski
(Brać Łowiecka 9/2009)
Europa


5 komentarzy:

  1. Ważny i mądry głos kogoś, kto wie, o czym pisze i do kogo się zwraca. Dzisiejsze myślistwo moim zdaniem nakierowane jest na żądzę zdobycia trofeów... Przykładem takiego stanu rzeczy są powstające jak grzyby po deszczu tzw. firmy proponujące za odpowiednią opłatą i noclegiem wyjazdy na wschód. Do Białorusi i Ukrainy-tam mogą strzelać do woli do cietrzewi, głuszców i wilków. Nie jest tajemnicą że z takich rozwiązań korzystają myśliwi z krajów Europy zachodniej oraz z Polski. A kwestie ochrony przyrody to sprawa drugorzędna-oczywiście to moje odczucie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałbym jeszcze że łowiectwo przez wiele dziesięcioleci omijało szerokim łukiem ekologię gatunku. Dopiero nie dawno zauważono że jednak wiedza przyrodnicza może mieć znaczenie w gospodarce łowieckiej. Trofeistyka była przez dziesięciolecia wyznacznikiem dobrej gospodarki łowieckiej. Mam tu kilka cytatów z opracowania z 1989 r. pt. "Program działania w zakresie hodowli zwierzyny grubej w łowiskach leśnych z uwzględnieniem szkód leśnych":

    ”...Stosowane, z niewielkim raczej powodzeniem kryteria odstrzału
    selekcyjnego dotyczyły wyłącznie selekcji osobniczej, a nie uwzględniały zupełnie
    konieczności gospodarowania populacją danego gatunku zwierzyny. W takich
    warunkach słuszny w założeniach odstrzał selekcyjny oddziaływał często niekorzystnie
    na populację zniekształcając jej strukturę wieku. Nie dbano też dostatecznie o
    utrzymanie w pogłowiu wyrównanego stosunku ilościowego płci. Jedno i drugie
    wpłynęło na spaczenie naturalnej produktywności populacji i na brak wyraźnych postępów
    w polepszaniu jakości trofeów...”.

    Jak widać trofea odgrywają najistotniejszą rolę. Tutaj się z tobą zgodzę. Co ciekawe omijanie ekologii populacji gatunku w gospodarce łowieckiej prowadziło do paradoksów i "szkodnictwa myśliwych" w strukturze płciowej i kondycji gatunku.

    ”...Przez kilkadziesiąt lat prowadzono w Polsce hodowlę zwierzyny
    płowej opartą o odstrzał selekcyjny. Kryteria odstrzału zmieniały się w tym
    czasie ileś tam razy i w zależności od panujących poglądów były raz trochę ostrzejsze
    a raz trochę łagodniejsze. Za każdym razem wprowadziło to trochę zamieszania i
    dezorientacji u myśliwych, a samej zwierzynie ani nie pomogło ani nie zaszkodziło..."

    ”... Z początkiem lat osiemdziesiątych przeszliśmy w Polsce,
    na podstawie nowych wyników badań ekologicznych, na selekcję w dużej mierze
    strukturalną. Wychodzono przy tym ze słusznego założenia, że zasadniczym obiektem
    hodowli łowieckiej powinna być populacja a nie pojedynczy osobnik...”

    Często nawet sami myśliwi dochodzą do wniosku że gospodarka łowiecka nie przynosi żadnych rezultatów a co najwyżej przyczynia się do wielkich nakładów finansowych utopionych w jak się okazuje bezsensowną ingerencję w przyrodę:

    ”...Bardzo celowe natomiast jest dążenie do poprawy jakości sarny poprzez odpowiednie kształtowanie struktury ekologicznej populacji, dostosowanie zagęszczenia pogłowia do miejscowych warunków środowiskowych, polepszenie warunków bytowania oraz właściwie
    rozumianą selekcję myśliwską.” Autor stwierdził, iż w łowisku w którym prowadził
    badania (użytkownikiem tego łowiska była Stacja Badawcza P.Z.Ł. w Czempiniu), ”...
    próbowano przez lata kształtować niektóre parametry populacyjne pogłowia sarn, by
    stwierdzić, czy te i inne intensywne zabiegi hodowlane w rezultacie mają wpływ na
    jakość osobniczą tej sarny. Według reguł sztuki ukształtowana struktura płci i wieku
    populacji, konsekwentna myśliwska eliminacja sztuk słabych, znaczące jak na polskie
    warunki polepszanie zimowej bazy żerowej oraz intensywna akcja odpasożycenia
    sarn, w rezultacie nie przyniosły zakładanej poprawy masy tuszy oraz jakości poroża
    poszczególnych osobników...”.

    Nie dziwie się więc że pojawiają się głosy zupełnego zaniechania gospodarki łowieckiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Samo określenie ''gospodarka łowiecka'' jest dla mne zupełnym kuriozum. Zwróć proszę uwagę na te odczłowieczone sformuowania-''poprawa jakości sarny, eliminacja, selekcja''. Tak może patrzeć na świat przyrody jedynie gość ze strzelbą w ręku... Czy jakiekolwiek dywagacje mają tu jakiś głębszy sens? Moim zdaniem absolutnie nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, kiedyś na studiach potrafiłem wyjść z sali trzaskając drzwiami, rzucając obelżywym spojrzeniem wykładowcę :) Były to wykłady z Produkcji Zwierzęcej. Taka rzeczywistość, co zrobić. Ludziom łatwiej jest dodać pewnym gałęziom gospodarki jakiś mechanistyczny przydomek, dzięki czemu można je uprzedmiotowić i odciąć od obciążającej ludzką psychikę moralności. A słyszałeś o Pędzeniu Drzewostanu? Całkiem powszechne określenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://geoserwis.gdos.gov.pl/mapy/
    Ciekawa mapa. Są obszary "naturowe", Ramsar i nawet warstwa farm wiatrowych którą można nałożyć na korytarze ekologiczne żeby sprawdzić na ile się pokrywają.

    OdpowiedzUsuń