10/03/2013

Zmiana myślenia o rozwoju cywilizacji oraz Wielki Eksperyment

Dzisiaj temat gościnny na blogu, trochę z innej beczki ale w sumie nawiązujący do wielu ważnych spraw dotyczących przyrody a nawet ekofilozofii.

"Każde przedstawiane obecnie 'rozwiązanie' rozgrywających się katastrof zakłada utrzymanie warunków przemysłowego życia. Cywilizacja przemysłowa uchodzi za pewnik, oczywistość. Ludzie, którzy tkwią w jej mechanizmach nie znajdą panaceum, ponieważ to sama cywilizacja stanowi przyczynę: niszczy blisko 200 gatunków roślin i zwierząt dziennie, deprecjonuje nie-przemysłowe kultury tubylcze, ignoruje i bezwzględnie eksploatuje biosferę. Fakty te przykrywa warstwa dezinformacji będąca treścią dominującej kultury. Nie chcemy ich znać, ponieważ musielibyśmy je uznać i być może rozpocząć życie poza systemem industrialnym."

Cytat ten, zapożyczony z blogu Exignorants Blog, uzmysławia nam jak trudne czasy czekają nasze dzieci i wnuki. Na problemy które wyłonią się w przyszłości nakłada się kilka czynników. Postępująca urbanizacja wkraczająca ma tereny dotychczas użytkowane rolniczo, ciągły rozwój komunikacji samochodowej, utopijne dążenie do odnalezienia energii w pigułce, kryzys demograficzny oraz nieprzekraczalna bariera dobrobytu. Ten ostatni czynnik jest najbardziej kontrowersyjny oraz z oczywistych względów całkowicie pomijany w dyskusji.
Największym paradoksem współczesnych problemów ochrony środowiska jest fakt iż pewien standard życia który wyznaczyliśmy sobie poprzez względny pod kątem statusu społecznego stopień dobrobytu
i konsumpcjonizmu przekładający się na normę jakości naszego życia nie może być w żaden sposób kwestionowany.

Sakralizacja konsumpcji jako fenomen globalizacji

 Nestle- produkty dla dzieci. Francja 1897r.
Jesteśmy skłonni do współczucia wobec ginących gatunków zwierząt, kurczących się nieodnawialnych zasobów a nawet podjąć pewne działania społeczne jak domowa segregacja odpadów, żeby zaspokoić wewnętrzny niepokój o przyszłość następnych pokoleń. Jednak nasze działania zawsze są zamknięte
w wąskich ramach decyzji Wolnego Klienta Globalnego Supermarketu.


Potrafimy wybierać produkty mniej szkodzące środowisku naturalnemu, nie testowane na zwierzętach, mniej toksyczne oraz podlegające biodegradacji bądź sprawnej utylizacji. Konsumpcjonizm
w Globalnym Supermarkecie to decyzje mające spektrum wielowymiarowy- po pierwsze produkt trzeba kupić, po drugie nie przepłacać, po trzecie zaspokoić wewnętrzny niepokój o przyszłe pokolenia oraz planetę i wreszcie jako ostatnia i zarazem wieńcząca pozostałe- nie przekroczyć granicy wolności wyboru pożądanego przez nas dobra materialnego.

Będąc niedawno na warsztatach Polskiej Zielonej Sieci mogłem przekonać się jak mocno zakorzenione są stereotypy ochrony środowiska promowane przez współczesną edukację ekologiczną. Na podjęty temat dotyczący zagadnień problemów ochrony środowiska i edukacji ekologicznej wśród uczestników warsztatów padały standardowe stwierdzenia i pomysły opracowane niemal dwie dekady temu. Wśród najbardziej popularnych były te dotyczące oszczędzania światła, wody, energii cieplnej w budynkach, budowy alternatywnych źródeł energii, wyboru produktów posiadających odpowiednie certyfikaty w tym żywności ekologicznej, ograniczenia zużycia torebek jednorazowych. Są to bardzo istotne przejawy ekologicznego myślenia ale w zasadzie nie zbliżają nas do rozwiązania problemu.

Społeczeństwo zindustrializowane nie jest przygotowane na zmiany które będą musiały zostać wprowadzone w przyszłości, na całkowitą przebudowę dotychczasowego systemu. Każdy z nas przechodząc dzisiaj między regałami supermarketu czy to z materiałami budowlanymi, ogrodniczymi, AGD i RTV, czy żywnością doświadcza pewnej epoki nieograniczonej produkcji. Współczesne czasy są niczym wielki bankiet urządzony na koszt Planety. I jest to bankiet we wszystkich kolorach tęczy produktów od których uginają się sklepowe regały. To nie będzie trwało wiecznie.

Będziesz zakochany w naszych nowych urządzeniach domowych...

Jeszcze w XVI wieku wydawało się nie możliwe że człowiek może zasiedlić, opanować, zagospodarować i przekształcić na własne potrzeby wszystkie zakątki Planety. Dzisiaj wiemy że to stało się faktem. Kurczowo trzymamy się idei ciągłego wzrostu, nie do końca wiedząc czemu on służy, starając się przy tym zapewnić tym dążeniom bezpieczne fundamenty propagując politykę zrównoważonego rozwoju.  
Gwarantem  wzrostu jest dla nas energia w pigułce- ropa naftowa, piaski roponośne, gaz łupkowy, energia jądrowa a jeszcze nie tak dawno węgiel kamienny. Na dzień dzisiejszy nikt nie wyobraża sobie świata bez tych zasobów a  próby poszukiwania alternatywnych źródeł energii mają raczej charakter kameralny
w obliczu rzeczywistych potrzeb.

Tak więc czego można spodziewać się w niedalekiej przyszłości? Będzie to kryzys wartości, gdzie ludzie pozbawieni dotychczasowych wygód i otumaniających dóbr materialnych, dosyć szybko jednak zorientują się gdzie leży prawda i powrócą do dawnych zapomnianych relacji społecznych, tempa życia podyktowanego rytmem bicia serca i pór roku, wykształconych w społeczeństwach osad rolniczych.  

Wielki eksperyment planety Ziemia czyli czym jest i czemu służy cywilizacja?

To co jest napisane poniżej jest ciekawą koncepcją tym bardziej że całkowicie oderwaną od nadprzyrodzonych cech homo sapiens które przypisujemy sobie od kilkudziesięciu tysięcy lat. Nauki przyrodnicze już raz uświadomiły nam gdzie jest nasze miejsce. Jak się okazało stoimy w rzędzie obok naczelnych. Ssaki człowiekowate
Rozwój cywilizacji nie służy temu by produkować, tworzyć, udoskonalać, być lepszymi oraz doskonalszymi. Jest to tylko środek do osiągnięcia pewnego celu. Założenie jest takie że Życie na planecie Ziemia wykształciło się już w pełni i zdominowało wszystkie środowiska. Jednak ma ono niepohamowany pęd do zasiedlania kolejnych siedlisk.
Jaka reakcja nastąpiła w obliczu oczywistych ograniczeń jakie narzuciła Planeta wzrastającemu na niej Życiu? Jak ewolucja zareagowała na brak możliwości zasiedlania tego co mieści się poza stratosferą? Powstał eksperyment przyrodniczy zwany Człowiekiem.
To że wyłoniliśmy się z przyrody tłumaczą nam nauki przyrodnicze ale tak naprawdę nie wielu z nas zadaje sobie pytanie dlaczego przyroda nas stworzyła? Trzeba to zagadnienie ująć w takich właśnie kategoriach, gdyż w przyrodzie powstanie kolejnej nowinki, tym bardziej takiej którą dzisiaj nazywamy Świadomością, nie jest dziełem przypadku.


Celem człowieka jako eksperymentu przyrody, szczytowym efektem ewolucji jest wyniesienie Życia poza granice stratosfery. To Planeta powierzyła nam swoje istnienie i wszystkie zasoby tylko po to by nie dopuścić do wymarcia wszechobecnego Życia. Od nas zależy jak przebiegnie ten proces. Ryzyko było duże, utrata całej bioróżnorodności i zdegradowanie całej powierzchni Ziemi, gdyż rozwój cywilizacji to bezwzględna eksploatacja i branie pełnymi garściami. Stawką jest przetrwanie i zasiedlenie kolejnych siedlisk zanim najważniejsze źródło energii czyli Słońce- ostatecznie zgaśnie i przyczyni się do upadku wszystkiego co udało się stworzyć w toku ewolucji.
Ewolucyjna świadomość Planety, Gai, wyłoniła nas jako jedyną szansę na przeprowadzenie i pomyślne ukończenie eksperymentu kolonizacji nowych siedlisk. Może się zdarzyć że zanim wypełnimy zadanie, większość gatunków przestanie istnieć, zależy to tylko od nas samych w jakim stopniu do tego dopuścimy. Ale jeśli choćby garstka z nich z powodzeniem osiądzie w dogodnych dla nich warunkach na nowej planecie, dając początek ekosystemom, cel zostanie osiągnięty a Życie w pustym i nieprzyjaznym wszechświecie będzie miało znów szansę przetrwać.

6 komentarzy:

  1. A skąd pewność, że życie nie przybyło na Ziemię z Kosmosu. Może ta rzekoma potrzeba ekspansji "usprawiedliwiająca" obecną zachłanność to przysłowiowe wożenie drewna do lasu?
    Dlaczego Gaja miałaby się "rozmnażać" w tak fikuśny i niepewny sposób jak "cywilizacja konsumpcyjna"? Ekspansja w kosmos padła jak kawka, NASA nie ma nic kasy, jedynie względy militarne podtrzymują jeszcze programy kosmiczne, a dokładniej orbitalne. O zaludnianiu innych planet nie ma co marzyć, po co z resztą skoro na tej nie dajemy sobie rady?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szansa że życie przybyło na Ziemię wraz z asteroidą, niczym w kapsule, z ukrytymi w jej skorupie pokładami lodu z zamrożonymi jednokomórkowcami wydaje się mniej możliwa niż uformowanie się Życia w już dopasowanych dogodnych warunkach ziemskich. Nie chcę tutaj usprawiedliwiać tego w jakim kierunku rozwija się cywilizacja, ile złego przez to się dzieje i ile jeszcze się stanie, próbuję raczej zaproponować że to może jednak nie my kontrolujemy Planetę, lecz jesteśmy częścią większego planu, dosyć ryzykownego planu dla jego pomysłodawcy. Żeby nie powiedzieć, postawienia wszystkiego na jedną kartę.
    Jeśli by sprowadzić cywilizację tylko do fikuśnego i niepewnego błędu to gdzie jest drugi taki odpowiednik podobnego błędu w przyrodzie? Może po prostu sama cywilizacja jeszcze raczkuje i stąd tyle problemów.
    Wydaje mi się że w przyszłości będzie równowaga sił pomiędzy tymi którzy chcą destrukcji, nieograniczonego rozwoju i zysków oraz tymi którzy pragną ocalenia Ziemi i odstępstw na rzecz przyrody. W dalekiej przyszłości nie każdy obywatel świata będzie ekologiem, będą też tacy którzy będą mniej zwracali uwagę na to co dzieje się poza ich wewnętrznym zautomatyzowanym życiem. Celem ekologii jako przeciwwagi będzie ciągła perswazja. Ostatecznie, zanim słońce wystygnie i rośliny a za nimi pozostałe Życie zniknie, uda się nakłonić tych którzy będą dysponowali środkami do stworzenia warunków dla powstania drugiej przyrody na innej planecie.

    Kto wie, może przyjdą takie czasy gdy z Ziemi wystartuje, piracki krążownik z szyldem Greenpeace a w jego ładowni będzie cieplarnia z ekosystem gotowym do zasiedlenia innej planety. Planety na której będzie już setka toksycznych kopalni i wpływów rządnych zysków korporacji które będą niszczyć wszystko dookoła tłumacząc swą bezkarność brakiem Życia na planecie. Ciemno ja to widzę. Będzie tak samo jak teraz tylko jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję optymizmu, ale nic takiego biegu wypadków nie zapowiada. Dinozaury też pewnie myślały, że są częścią jakiegoś większego planu - dziś po nich tylko skamieliny ku przestrodze :)
      Kiedyś łudziłem się, że może ludzkość i wyścig zbrojeń przyda się do zestrzelenia jakiejś grożącej Ziemi asteroidy, ale to raczej propaganda Pentagonu, NASA i Hollywoodu niż rzeczywiste możliwości obronne. Jak coś rzeczywiście pieprznie, to nawet nie zdążymy się pomodlić zanim zginiemy. Ale Gaja, jeśli jest, przeżyje, nie takie przygody ma za sobą :)

      Usuń
  3. Jak na razie mamy pogodzoną opinię publiczną z faktem zniknięcia Antarktydy i Arktyki. Jeśli już nawet David Attenborough opowiada o lodowcach w takich nastrojach to nie jest dobrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiany klimatu to nic nadzwyczajnego w dziejach Ziemi, ale udawanie, że nic się nie dzieje przez decydentów, polityków i zwykłych ludzi trochę już mnie dziwi.
      Czyżbyśmy naprawdę, jakoś podskórnie, czuli się wciąż dziećmi Gai i wierzyli, że nas uchroni? Czuję, że tym razem klapsik nas nie ominie, dobra Mama wie kiedy jest potrzebny ;)

      Usuń
  4. Myślę że to jest trochę jak z inwigilacją internetu przez Amerykanów. Wszyscy wiemy że używanie google, facebooka prowadzi do gromadzenia naszych prywatnych maili w archiwach Pentagonu i jakiś koleś zajadając chipsy czyta nasze maile do dziewczyny ale jesteśmy skłonni na to przystać. Potrafimy oddać nasze prywatne życie kontroli przez służby bezpieki innego kraju za cenę swobody dostępu do informacji. Tak kształtuje się społeczeństwo informatyczne gdzie informacja jest bezcenna a inwigilacja państwa policyjnego ceną za dostęp do niej.

    Zgodziliśmy się na roztopienie Arktyki i Antarktydy ponieważ najważniejszy jest postęp i rozwój. Nikt nie powie Chińczykom żeby nie budowali 10 elektrowni węglowych tygodniowo, albo Brazylijczykom żeby nie wypalali lasów, kiedy kraj aspiruje do miana lokalnego mocarstwa, czy Afrykanom jeśli mają kiedyś dorównać reszcie świata. Podświadomie czujemy że zbliża się kryzys energetyczny i to zajmie naszą uwagę w pierwszej kolejności.
    Wszyscy myślą że ocieplenie klimatu skończy się na podwyższeniu poziomu mórz o kilka metrów, wymarciu kilku gatunków ptaków, niedźwiedzi polarnych, migracji kilkudziesięciu milionów Azjatów żyjących nad oceanami do miast nędzy jak Bombaj, Johannesburg lub do Europy, kilkunastu tornad i powodzi rocznie więcej, kilku lokalnych wojen o surowce, ziemię uprawną lub z głodu, przemianowania strefy wpływów w rejonach roponośnych, ostrej rywalizacji politycznej i wytężaniem mięśni największych mocarstw.
    Tylko że nikt nie dostrzega tego jakim klimatyzatorem są bieguny. Masy powietrza polarno-arktycznego o których słyszymy w pogodzie przestaną istnieć. Może i zmiany klimatu to nic nadzwyczajnego, tylko że teraz szykuje się coś co będzie miało tempo ekspresowe i biosfera nie jest na to gotowa.Ludzie chyba też.

    OdpowiedzUsuń