2/05/2014

Utylitaryzm wobec przyrody (oraz lasu) i plany gospodarcze w Lesie Miejskim na 2014 r.

Jak zaakceptować las takim jaki chce być? Czy w świadomości społeczeństwa jest zakorzeniony dogmat przyrody będącej tworem własnych sił i przez samą siebie kształtowaną? Czy człowiek jest najważniejszy 
i wszystko do czego ma dostęp jest jemu potrzebne?

Rewolucja przemysłowa przyniosła nam zupełnie nowy standard życia oraz zupełnie nowe idee. Jedną z nich jest utylitaryzm. Założeniem tej nowej XVIII wiecznej myśli było proste- wszystko co jest nieprzydatne
w dążeniu do postępu cywilizacyjnego nie ma prawa istnieć. Wyznacznikiem dobrostanu jednostki stało się szczęście a jego osiągnięcie i maksymalizacja- celem postępu. Tak więc usytuowanie człowieka jako punktu wyjścia dla wszystkich dążeń rozwoju, zarówno na poziomie społecznym, kulturowym, politycznym czy technologicznym stało się priorytetem.


"Świat jest dla ludzi, wszystko jest dla ludzi" stało się maksymą propagowaną do lat sześćdziesiątych XX wieku i było motorem napędowym cywilizacji nie liczącej się z życiem pozaludzkim. Najbardziej dobitne przykłady utylitaryzmu można znaleźć w XIX wiecznej Ameryce. Eksterminacja 10 milionowej populacji migrujących bizonów stała się oczywistą koniecznością żeby prerie mogło zasiedlić bydło hodowlane lub mogły zamienić się w pola uprawne


Od utylitaryzmu niedaleka droga do egocentryzmu. Proces decyzyjny stanowiący o korzyściach i stratach 
w gospodarowaniu zasobami przyrody wiąże się zwykle z obstawaniem za maksymalizacją tych pierwszych. Źródłem takiego postępowania wcale nie musi być zła wola wobec środowiska naturalnego. 
Problemem jest zakorzeniony w nas instynkt samozachowawczy i pierwotne odruchy nakazujące nam zabezpieczenie elementarnych potrzeb swoich, rodziny oraz wspólnoty, (w naszych czasach będzie to wspólnota zakładu pracy). A jeśli ich zabezpieczenie ma związek z  wykonywanym zawodem, odpowiedzialnością za własność Skarbu Państwa, wówczas może mieć wymiar długofalowy
podyktowany zatwierdzanymi planami gospodarowania i wiązać się z uciążliwą presją na ekosystem.


Wydaje mi się że nie tylko odpowiednie ustawy czy odpowiedzialność instytucji gospodarujących mieniem państwowym decyduje o skali naszej presji na środowisko. Kiedy do głosu dochodzą kwestie odstąpienia od dotychczasowej skali antropopresji, ograniczenia lub jej weryfikacji od nowa, zostaje zaburzony wewnętrzny porządek jednostki ludzkiej w której budzi się niepokój.
Mówiąc prościej, ludzie spłacają kredyty, zmieniają samochody na nowsze, zapożyczają się by wysłać dzieci na studia lub kupić im mieszkanie. Stabilizacja finansowa jednostki, jej szczęście zostaje tym samym narażone na weryfikację.
Nie może dziwić więc że w sytuacji kiedy mamy wpływ na stopień oddziaływania na środowisko, 
na pierwszym miejscu stawiamy zawsze człowieka. Dobro przyrody jest w tym momencie postrzegane tylko w kategoriach zabezpieczenia jej odnawialnych zasobów, zabezpieczenia ich- dla nas samych. (Jest to schemat z którym stykam się od 10 roku życia kiedy go spostrzegłem i o ile przez całe lata mnie zadziwiał, coraz częściej zaczyna mnie bawić.) 


Na dzień dzisiejszy nikt nie wyobraża sobie sytuacji w której w dobie przesycenia rynku surowcami 
i wytworzonymi z nich towarami, można odstąpić od wykorzystywania zasobów.

Przykład 1
Nie od dziś wiadomo że światowe rolnictwo stało się na tyle efektywne w produkcji żywności że w pewnym momencie stało się wręcz nierentowne. Dotacje unijne dla rolnictwa na początku XXI wieku opróżniały budżet Wspólnoty o 40% zasobów finansowych. Czy w takich okolicznościach ktoś zastanowił się nad tym czy warto wciąż utrzymywać infrastrukturę i zaplecze administracyjne powiązane z ogromnym systemem melioracji którymi potraktowano największe bagna Europy i zamieniono w użytki rolne?
Nie, ponieważ oddawanie przyrodzie tego co dla nas stanowi nadwyżkę nie godzi się z ideą utylitaryzmu. Rzeczy nieprzydatne nie mają prawa istnieć, choćby miały być to moczary które obok lasów strefy umiarkowanej jak Puszcza Białowieska czy lasów równikowych mogą poszczycić się największą bioróżnorodnością.


Przykład 2
Martwe drewno zalegające w lasach kłuje w oczy tysiącom ludzi nie potrafiących zrozumieć skąd pomysł na takie marnotrawstwo. Czują się zagrożeni, ich elementarne potrzeby oraz dążenie do szczęścia zostaje poddane weryfikacji, więc zaczynają się organizować. Stąd moim zdaniem powstają dziwne i zdawałoby się zupełnie nie na miejscu, patriotyczne hasła organizacji zrzeszających przemysłowców drzewnych.
Utylitaryzm jest zakorzeniony w odpowiedzialności Lasów Państwowych które chcąc nie chcąc muszą narażać się na krytykę społeczeństwa i oskarżenia o niegospodarność w wyniku nieuchronnej ekologizacji gospodarki leśnej.


Szczęście człowieka stało się punktem wyjścia dla wszystkich aspektów współczesnej gospodarki. 
W każdej ustawie regulującej wykorzystywanie zasobów przyrody, znajdziemy tą myśl przewodnią- człowiek jest najważniejszy a jego działania mają służyć stabilizacji pozyskania zasobów przyrody z zachowaniem wysokiego poziomu ich jakości- oczywiście dla przyszłych pokoleń.

Zapewnienie jednostce szczęścia za wszelką cenę w dzisiejszych czasach można krytykować i podważać. Część ludzi czuje się oszukana konsumpcjonizmem a obecność reklam w TV każdy woli przemilczeć. Zepchnięcie dzikiej przyrody do parków narodowych i rezerwatów- jako ostoi zachowawczych, dla celów poznawczych i naukowych oraz dla przyszłych pokoleń (a jakże) i poddanie eksploatacji całej reszty biosfery jako użytecznej materii przynoszącej nieograniczone korzyści dla społeczeństwa pragnącego szczęścia nie jest koniecznością. Jest to wręcz działanie szkodliwe. 


Mówiąc o szkodliwości nie mam na myśli tylko wspomnianego już zbyt wydajnego rolnictwa którego areał w skali kontynentu a tym samym ilość wyprodukowanych płodów czyni koniecznym przestawienie kultywowanej od tysiącleci specjalizacji w wytwarzaniu pożywienia na tory energetyki odnawialnej oraz paliw dla maszyn.

Ograniczenie użytkowania lasów nie musi być kojarzone z niegospodarnością. Eksport surowca do innych krajów w celu zaspokojenia potrzeb tamtejszej populacji na towary drewnopochodne jest błędem na domiar złego napędzanym przez tamtejszą gospodarkę łaknącą pożądanego surowca.
Szczęście jednostki nie musi być obarczone wykorzystywaniem wszelkich dostępnych zasobów. 
Jest to chory przejaw globalizacji i uniformizacji życia a ceną za to zwiększony popyt na surowce oraz zwiększone obciążenie i odkształcanie ekosystemów od ich właściwej naturalnej postaci.


W tym roku w Lesie Miejskim przewidziane są zabiegi hodowlane w dość ograniczonym zakresie. 
Część z prac już wykonano, wykorzystując zimę jako dogodną porę dla ptaków lęgowych.
Na mapie wskazane są miejsca prac gospodarczych przewidzianych do wykonania.




3 komentarze:

  1. To jest kwestia kulturowa. Uważamy siebie za członków zaawansowanej technologicznie cywilizacji, co jest dosyć zabawne biorąc pod uwagę powszechność absurdalnego przeświadczenia, że nasza gospodarka może rosnąć w nieskończoność w całkowitym oderwaniu od kwestii środowiskowo-zasobowych. Pod tym względm ludy i plemiona które postrzegane są za prymitywne i dzikie zachowywały się znacznie bardziej racjonalnie, znając pojemność i ograniczenia środowiska w którym żyły. Jako przykład podam Aborygenów.

    "
    Gdy kapitan James Cook dobił do brzegów Australii Zachodniej, był pierwszym białym człowiekiem, który spotkał Aborygenów – do tego momentu utrzymali się w całkowitej izolacji przez około 40.000 lat. (Przybyli do Australii mniej więcej w tym samym czasie, kiedy kromaniończycy wysiedlili neandertalczyków w Europie.) Komunikowali się za pośrednictwem mnóstwa różnych języków i dialektów, nie mieli sposobności i potrzeby, aby się zjednoczyć. Nie nosili ubrań, a za schronienie służyły im prowizoryczne chatki. Nie posiadali narzędzi, poza kijem do odkopywania jadalnych korzeni i łódką do połowu ryb. Nie gromadzili zapasów, nie przechowywali z dnia na dzień nawet najbardziej podstawowego zaopatrzenia. Niewielką przywiązywali wagę do jakichkolwiek przedmiotów materialnych, nie byli zainteresowani handlem i chociaż przyjmowali ubrania i inne sprezentowane przedmioty, wyrzucali je, kiedy Cook i jego załoga znikali im z oczu.

    Byli oni – zanotował w swoim dzienniku Cook – całkowicie nieszkodliwi. Ale kilka postępków ludzi Cooka zdołało wyprowadzić ich z równowagi. Byli oburzeni widokiem łapanych i zamykanych w klatkach ptaków – żądali ich natychmiastowego uwolnienia. Uwięzienie kogokolwiek, zwierzęcia lub człowieka, traktowali jako tabu. Byli jeszcze bardziej rozwścieczeni, kiedy byli świadkami, jak ludzie Cooka złapali nie jednego, ale kilka żółwi. Żółwie rozmnażają się wolno i łatwo jest wyniszczyć lokalną populację przez agresywne kłusownictwo, dlatego dozwolone było zabranie jednego żółwia na raz, a mogła tego dokonać tylko specjalnie wyznaczona osoba, która ponosiła odpowiedzialność za dobrobyt żółwi.

    Cook uważał, że są prymitywni, ale nie był świadomy ich sytuacji. Dzisiaj wiemy dość, aby uznać ich za rozwiniętych. Żyjąc na ogromnej, ale suchej i przeważnie nieurodzajnej wyspie, z kilkoma rodzimymi, użytecznymi rolniczo roślinami i bez dających się udomowić zwierząt, zrozumieli, że ich przetrwanie pozostawało na łasce otaczającej sfery fizycznej. Ptaki i żółwie uznawali za ważniejsze od siebie, ponieważ mogły przeżyć bez nich, ale oni przetrwać bez tych zwierząt nie mogli. "

    Kloszard

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniał mi się ten film:
    http://www.filmweb.pl/film/Contact+-+australijska+odyseja+kosmiczna-2009-568541#

    Grupa australijskich naukowców pracująca nad programem kosmicznym odnajduje ślady życia na...
    pustyni. Spotykają grupę plemienną aborygenów która nigdy wcześniej nie miała styczności z białym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój ojciec ma więcej niż lat sześćdziesiąt, wspomina, kiedy to za komuny "lasy były wysprzątane, a teraz... !!!...."Mój znajomy ma więcej niż lat sześćdziesiąt, uważa, że człowiek powinien o las dbać ! A Ja w rozmowie staram się przyjmować za podstawowe kryterium - uczciwość, prawdę ( pomimo, iż nie wiem wszystkiego o wszystkim, to staram się obserwować i pojąć o co tu chodzi, tak, jestem subiektywny, jestem jednostką, uważam, że w tym świecie istnieje cel i porządek rzeczy, Boży Plan !). Martwe drewno w lesie - to jest dopiero wabik na prawdziwego drapieżnika. Niestety ale rozmowa z ludźmi, którzy przeżyli ponad połowę wieku i nie mają wiedzy/rozumu o otaczającym ich świecie jest frustrująca. Ten świat z lasami, jeziorami, zwierzętami etc. jest darem od Boga (nie, nie jestem "wierzący" ale widzę w tym sens i brak przypadkowości) i człowiek powinien dążyć do zrozumienia tego świata. Zamiast tego jest kopiowany błąd z pokolenia na pokolenie przez "RODY", zainteresowane przeżuwaniem, przeżuwaniem, przeżuwaniem...Pochodzę właśnie z takiego "RODU" . "Mnie to nie obchodzi bo mnie już nie będzie" - oto odpowiedź człowieka "dojrzałego", jednego z wielu , który uczestniczy w tej wspaniałej demokracji, a wcześniej w komunie, ideologiach, w których jesteś i tak zawsze chłopem pańszczyźnianym. Kiedy nadchodzi lato i widzę jak mój papa:) biega jak dziki grzmocąc kijem o blaszany dach w celu przepędzenia szpaków delektujących się jabłkami etc., to się zgadzam - chciwość odbiera rozum. Jabłek nigdy nie brakowało...

    OdpowiedzUsuń